środa, 20 stycznia 2010

SMUTNY POCZĄTEK ROKU.

Witam Was kochani
Przepraszam za tą długą przerwę, ale nie miałam ani siły ani tak naprawdę czasu na to by tutaj zaglądać.
Nowy rok nie zaczął się dla nas najlepiej. Najpierw zmiany w mojej pracy a potem rzecz , która najbardziej mnie trwożyła, mianowicie stan zdrowia mojego młodszego synka.
Zaczęło się już w listopadzie, katar i kaszel , ot mała infekcja, niby nic dziwnego o tej porze roku.Kontrolowaliśmy sprawę cały czas, nie było zmian na oskrzelach, więc obywało się bez antbiotyku, ale mały wciąż kaszlał. Leczenie domowe nie przynosiło pożądanego efektu, w sumie  był w dobrej formie poza tym właśnie  kaszlem. Irytowałam się przeczuwając, że coś jest nie w porządku, ale konsultacje z lekarzami nie przynosiły nic nowego. Lekarze tłumaczyli,
że mały nie potrafi odpluwać i stąd dłuższy czas dojścia do pełnej formy. Radzili nie panikować, tylko spokojnie czekać aż przejdzie. Więc czekaliśmy.
Grudzień/noc - stan  niestety się pogorszył, gorączka, dziecię się nam leje przez ręce, bóle brzuszka, jedziemy na  pogotowie, przepisują mu  antybiotyk.
Po 3 dniach kuracji znów wymioty, jedziemy więc do szpitala, tam pada decyzja by odstwaić całkowicie leki  i przetrzymać dziecko. - Przetrzymać?
  Kiedy zapytałam czy nie wymaga hospitalizacji poinformowano nas, że "raczej  nie", poza tym i  tak nie ma wolnych miejsc.Kurowaliśmy więc małego znów domowymi sposobami, stan ogólny się poprawił,  kaszel nadal się jednak utrzymywał.
Styczeń - odbieram synka z przedszkola, pani wychowawczyni informuje mnie, że synek narzeka na ból ucha.
Natychmiast jedziemy do lekarza, kolejna diagnoza to zapalenie ucha = antybiotyk.
Ranek -  występują wymioty  a  na poduszce krew - pękła błona bębenkowa, natychmiast wizyta u laryngologa .Truchlejemy czy nie będzie częściowej utraty słuchu.Doktor zapisuje  antybiotyk do ucha, i radzi ...CZEKAĆ.
I tu już moja cierpliwość i ufność się skończyła, postanawiam pojechać  bez skierowania  do szpitala. Na miejscu szanowna pani w rejestracji informuje mnie , że nie mają oddziału laryngologicznego i że mnie nie przyjmie. Ja - zazwyczaj jak mawiają spokojna osoba, dostałam niemal "szału". Dziecko z krwawiącym uchem nie wzruszało nikogo poza nami. Wykrzyczałam niemal, że nie wyjdę do póki nie zawoła lekarza i nie obejrzy naszego synka. Przyszła pani ordynator,  diagnoza  przwlekłe zapalenie zatok , zap. ucha  , pada decyzja,że zostaje w szpitalu. Żeby "było śmieszniej" podczas pobytu wszystkie leki oprócz dożylnych- musieliśmy kupować sami, nawet rutinoscorbin...taki mamy szpital w Gdyni Redłowie .
pPrawie 24 h/d jesteśmy z mężem   na zmianę z synkiem. Drugiego dnia, kiedy przyjeżdżam rano,Przy drzwiach  zastaję kilkoro rodziców a na drzwiach widzę napis: "EPIDEMIA CAŁKOWITY ZAKAZ ODWIEDZIN". mimo to dzwonię, otwiera siostra i natychmiast odmawia odwiedzin, ale po chwili pyta: Pani była wczoraj?" Byłam ... Proszę wejść , ale tylko pani
Prowadzi mnie do gabinetu pielęgniarek dostaję tabletkę, jak dziecko połykam, dopiero po chwili pytam co się właściwie dzieje, ale  nie dostaję odpowiedzi... ponawiam pytanie,po chwili słyszę: "Proszę sobie z lekarzem na ten temat porozmawiać"
Nerwowo szukam lekarza, pojawia się po 40 min. Prawie goniąc panią doktor po korytarzu dowiaduję się , że na sali z moim synkiem leżał chłopiec który był zakażony meningokokami ( bakterie które wywołują m.in np. sepsę).Teraz chłopca w sali nie ma. Za chwilę przychodzi siostra i pyta o męża, kiedy będzie, bo muszą mu podać również antybiotyk.
I mój synek w tej samej sali wraz z innym chłopcem., najbardziej narażeni... Czekamy, wiemy, że niepokojącymi pierwszymi objawami są wymioty i gorączka. Dzień następny - chłopiec obok wymiotuje. Ale ponoć napił się nieświeżego soku...
Dzień wcześniej przyjęto również dziecko z wirusem jelitowym...
Znów czekamy. Dzień 4 nasz synek  wymiotuje,potem każde z nas .  Decyzja lekarza - czekać. Trudno jest mi opisać, co wtedy czułam, strach bowiem potrafi mieć wielkie oczy. Nerwy mi puszczały.Innym rodzicom również
Mijają 2 dni, sytuacja się normuje. Czyli jednak mógł być wirus... choć wiemy, że bakteria może rozwijać się bardzo dłuuuugo. Po 7 dniach synek zostaje wypisany, płuca czyste, test na chlamydię i mycoplasmę ujemny a kaszel jest dalej...ale mamy jeszcze kontynuować leczenie w domu.
3 dzień w domu na antybiotyku - znów ból ucha, szukamy najlepszego lekarza prywatnie, trafiamy do kolejnego ordynatora,  świetny specjalista od odporości,hematolog, itp. diagnoza - niedoleczone przewlekłe zap.zatok...Czyli został wypisany niewyleczony.Synek dostaje kolejny inny antybiotyk...Teraz czekamy na efekty leczenia . Najważniejsze , że jest już razem z nami w domku i w miarę lepszej formie.
Ręce mi opadają . Przecież nie jestem lekarzem, komu mam ufać jak nie im, ale jak obserwuję naszą służbę zdrowia ,mam wiele wątpliwosci. Najsmutniejsze jest to,że najbardziej cierpi na tym nasz synek...Jak teraz myślę o lekarzach, którzy pytali mnie po co przychodzę znów  z katarem i kaszlem skoro stan sie nie pogarsza, szlag mnie trafia. Musiało do tego dojść? Mam nadzieję, że dla Was początek roku był łaskawszy. Przepraszam czytających za mało spójny i przydługi post, ale piszę to właśnie na " gorąco."Wszystkim życzę dużo zdrowia i jak najrzadszych kontaktów z "służbą zdrowia?"

Dziś na osłodę upiekliśmy szarlotkę, Igorek   jest specem od wyrabiania kruchego ciasta:)





            A  teraz słodko śpi.





55 komentarzy:

  1. ...faktycznie włosy się jeżą na głowie, kiedy się czyta takie sprawozdanie z przebiegu choroby. Mogę sobie tylko wyobrazić co musiałaś przejść, ile nerwów, niepewności Cię to kosztowało.
    Pewnie w domu Igorek szybko wróci do zdrowia i do końca roku nie będzie powodu aby odwiedzał lekarzy. Z całego serca mu tego życzę :)
    Spec od wyrabiania kruchego ciasta rozczulił mnie. Zapewne wyszło wyśmienite.
    ...a ze szpitalem w Redłowie też mam emocjonujące wspomnienia sprzed 10-ciu lat, kiedy walczyliśmy o życie Kasi zarażonej (na Klinicznej) gronkowcem złocistym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję!Na samą myśl o kompetencjach naszych lekarzy czy szpitali trafia mnie szl..No i to "czekać"...ileż można?
    Mam nadzieję,że teraz będzie już dobrze:)najważniejsze ,że jesteście już w domku:-)
    Pozdrawiam Was gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, nie zazdroszczę takiej sytuacji. Faktycznie, nasi lekarze czasami lekceważą objawy typu kaszel, katar ... to przecież nic takiego, zwykła infekcja, dwa-trzy dni w domu i przejdzie ... nierozpoznana na czas choroba i nieodpowiednio leczona skutkuje powikłaniami ... a przecież to my mamy idziemy do lekarza z naszymi pociechami z nadzieją i ufnością, że zrobią wszystko co możliwe ... ech ... :( Wierzę w to, że najgorsze macie już za sobą, trzymajcie się cieplutko i zdrówka życzę, bo to najważniejsze. Buziaki ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Małgosiu, życzę żebyście Wszyscy odzyskali siły i zdrowie...nie ma dla ma matki nic ważniejszego...dlatego rozumiem Twój smutek, bezsilność i złość!!! Sama miałam podobne 'przygody' z lekarzami...i nauczka - jak najdalej....Serdecznie pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
  5. Małgosiu, jeszcze coś - zajmuję się promocją zdrowia ..może mogę jakoś pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ucałuj Małgosiu swojego dziubeczka bardzo mocno. Wczoraj zaglądnęłam do Ciebie i zaczęłam się martwić... A tu tyle przykrości. Znam te szpitalne uroki. Jak we wrześniu mój W złamał rękę musieliśmy co tydzień się zgłaszać o 6 rejestracja do chirurga, od 12 trzygodzinne czekanie na wizytę u chirurga po to tylko, aby się dowiedzieć, że trzeba czekać. Takich wizyt miałam 4. Potem rehabilitacja po łebkach, ręka źle zrośnięta... Dopiero wizyta u specjalisty (150zł wizyta) rozjaśnie nam sytuację.
    Nie chcę się denerwować na "dzień dobry", ale oby nasze dzieci i my jak najmniej chorowaliśmy!!! I tego Ci w nowym roku z całego serca Małgosiu życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. O jejku Małgoś strasznie współczuję! Horror opisujesz, aż się ryczeć chce. Najgorsza jest bezsilność w stosunku do służby zdrowia, jak nie ma w rodzinie lekarza to nie będą z tobą rozmawiać, tłumaczyć, nikt nic nie wie i nie masz nigdy pewności czy w dobrą stronę idzie leczenie. Trzymajcie się i trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia! Ja młodego często inhalacjami "wyciągam" z choroby.

    OdpowiedzUsuń
  8. Małgosiu, przeczytałam Twój post na wdechu i odetchnęłam dopiero na końcu. Znam to uczucie bardzo dobrze, tej bezradności i wypalającego się z każdym dniem zaufania do kolejnego lekarza. Rok temu mój synek miał zapalenie ucha (przecież to częsta dziecięca przypadłość). Przez tydzień musiał walczyć z bardzo wysoką gorączką zanim postawiono właściwą diagnozę. Życzę, aby Twój Igorek przegonił choróbsko na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  9. To prawdziwy koszmar!!! Powiem tylko, że mam 2 lata temu tez tak nowy rok sie zaczął... I to u 7 miesięcznego malucha nie rozpoznano NIC,("jakiś wirusek" czyli), stan zapalny rozwinął się do tego stopnia, że zaatakowało węzły chłonne, głowa kwadratowa.... Leczenie szpitalne, wycinek.... ach szkoda gadać, no i teraz po wycinku jest gronkowiec w gardle i zastrzyki co miesiąc, uraz do jedzenia itp. Trzymajcie się cieplutko i zdrowo!!! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Małosiu, współczuję..naprawdę wiele przeszłaś. Choroba dziecka jest dla rodzica najgorszym przeżyciem.. A tu znikąd pomocy..Codzień zaglądalam na Twojego bloga i mialam nadzieję, że nic złego się nie dzieje, a jednak myliłam się. Trzymam kciuki za zdrowie syneczka i pozdrawiam gorąco:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Małgosiu,
    Dobrze,że już jesteście w domku. Ja przerabiałam to samo w listopadzie, może mniej dramatycznie ale doskonale Cię rozumiem.
    Ściskam Was bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń
  12. Straszne jest to co piszesz!Ta bezduszność lekarzy...szkoda słów.
    Życzę Igorkowi jak najwięcej zdrowia,aby już nie musiał tak cierpieć.Machamy do niego razem z Lenką :)
    Tobie Małgosiu życzę wytrwałości i pogody ducha.
    Pomimo wszystko,mama nadzieję,że ten rok będzie dla was łaskawy.

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  13. widzę, że w polskie służbie zdrowia nie zmieniło się nic od przeszło 18 lat, czyli od momentu, kiedy to ja jako 5 letnia dziewczynka trzfiłam do szpitala z wydawałoby się zwykłym wyrostkiem, rutynowy zabieg, a u mnie zakończył się czteroma operacjami i przetoką... A gdyby tego było mało, to ma to soje konsekwencje do dziś...

    Taże rozumiem Twoją sytuację.

    Pozdrawiam i życzę sdrówka dla synka i całej rodzinki! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Współczuję , faktycznie początek roku miałaś nieciekawy ale mam nadzieję że mały wyzdrowieje w 100% i nie będziesz musiała użerać się z naszą " wspaniałą" służbą zdrowia. Życzę dużo , dużo zdrowia ,cierpliwości i pogody ducha.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Małgosiu wiem co przeżywałaś, strasznie mi przykro. Niech mały wraca do zdrowia a nasi lekarze ... pozostawiam bez komentarza. Znam niewielu, którzy są lekarzami z powołania a reszta ... .Brak miejsc w szpitalach, kupowanie leków za własne, kiedy dziecko się już tam znajdzie i kolejne infekcje, sale niewietrzone oto obraz służby zdrowia w wielu szpitalach w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  17. dużo zdrowia dla synka!!! aby wszystko się dobrze i szybko skończyło.
    piękne ozdoby choinkowe przygotowujecie i wianek z masy solnej mnie urzekł.Pozdrawiam serdecznie. K.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojej, bardzo Ci współczuje Małgosiu. Miejmy nadzieję, że już wszystko idzie ku lepszemu. Pozdrawiam Cie cieplutko.
    PS. Pogłaskaj Maluszka po główce, i nie daj się :)

    OdpowiedzUsuń
  19. O matulu, aż się popłakałam, biedny Igorek .
    Dobrze że już wszystko w porządku.
    Na naszą służbę zdrowia to szkoda słów, ale jak czytam różne "przygody" pacjentów, to się nóż w kieszeni otwiera.
    Życzę Wam, no i przede wszystkim Igorkowi dużo zdrowia i spokoju w Nowym Roku.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. Pozdrawiam ciepło. Choroba dziecka, to chyba najtrudniejsze z rodzicielskich doświadczeń. A kiedy nie możemy mu pomóc, a ci, którzy teoretycznie mogą odsyłają nas gdzieś dalej bez specjalnego zastanowienia, nasz frustracja sięga szczytu. Bez sensu to wszystko, ale dobrze, że skończyło się powrotem do domu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ręce mi opadły ....ale bardzo się cieszę , że już wszystko dobrze z Twoim synkiem .. Trzymajcie się ciepło i Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  22. Droga Małgosiu, drogi Igorku, i cały Papilonowy domku!
    Najgorsze za Wami. Teraz tylko chuchać na synka, rozpieszczać, na wszystko temu paniczykowi ślicznemu pozwalać!

    Wyobrażam sobie Wasze przeżycia, których część zapewne tylko tu opisujesz.

    Na temat naszej służby zdrowia w ogóle wypowiadać się nie chcę, bo musiałabym używać samych słów niecenzuralnych. A i tak te słowa czuły by się obrażone.

    Wszystkiego lepszego życzę

    OdpowiedzUsuń
  23. Małgosiu strasznie współczuję!Przeszłaś jakiś dramat i twój synek miał wyjątkowego pecha w tym szpitalu!Gratuluję takiego samozaparcia i intuicji.Ja też nie mam miłych doświadczeń ze służbą zdrowia.Teraz to tylko modlę się,żeby nie chorować bo aż strach.Mam wrażenie,że lekarze przestali traktować rodziców poważnie.Ciągle słyszę,że przesadzamy,że z katarem do lekarza się nie chodzi,poczekać niech organizm sam się broni i takie farmazony.Ostatnio lekarz mi mówi,że koniecznie chcę chorobę u syna znaleźć bo proszę o kolejne skierowanie do specjalisty.Mój starszy też chodził ze 3 miesiące z kaszlem i to strasznym,ale nic w badaniach nie wychodziło więc leków nie dawali.Jak go wzięło na dobre i musiał być antybiotyk,to wszystko przeszło,tylko po co było czekać na najgorsze.
    Dużo siły ci życzę i zdrówka dla dzieci!
    Dobrego lekarza teraz ze świecą szukać,a i tak trzeba liczyć tylko na siebie i swoją intuicję.
    Ciekawe czy mieliście łóżko dla siebie w szpitalu,bo to też oddzielny temat!Ech,szkoda słów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytam i łzy mi się w oczach kręcą. To straszne, co przeżyliście. Dobrze, że jest już lepiej.
    Dobrze, że o tym piszesz. Ku przestrodze dla innych rodziców, jak nie należy odpuszczać lekarzom, jak walczyć o rzetelne badanie naszych dzieci.
    Unikam placówek medycznych jak ognia (chyba, że to konieczne). Chyba trzeba być alfą i omegą, żeby w każdej dziedzinie życia nie dać się zwieść.
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i milszych dni!
    Pozdrawim serdecznie!
    :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  25. Małgosiu,ręce opadają..Współczuję Ci bardzo!Też juz przeżyłam kilka ,,akcji,, z naszą służbą zdrowia i naprawdę wiem o czym mówisz!
    Życzę Ci ,kochana,zdrowia przede wszystkim a dla Igorka zdrowia ,zdrowia i zdrowia.
    Trzymajcie się.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Gosiu przykro, ze musieliscie przejśc przez taki koszmar. Mam wiele zastrzezen do naszej słuzby zdrowia i chce by wszyscy byli zdrowi, a jak coś to jedynie leczenie prywatne i u dobrego specjalisty. Na co ida nasze pieniadze! wszelkie badania jakie robimy sobie z męzem i naszej pocieszce to tez prywatnie w laboratoriu. moje pytania przy wizycie u lekarza z coreczką to czy zrobic jakieś badania, bo jeśli to oczywiście zrobie prywatnie. Jak ognia boje sie, co moze sie stac gdyby nie daj bóg miała trafic do szpitala. Wsciekłosc i zły złości na rząd który dopuszcza do tak strasznych zdarzen.Uf ...ulzyło.
    Zyczę całej Twej rodzince jak najwiecej zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  27. Małgosiu, uściski dla Igora.
    Trzymajcie się ciepło i zdrowo.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  28. To straszne co rzezywalas. Najgorsza jest bezsilnosc. Oddajemy to co jest dla nas najwazniejsze w rece lekarzy i musimy bezsilnie patrzec na to co robia. Czytalam Twoje slowa i wlosy mi stawaly na glowie. Zycze, zeby Twoj synek wyzdrowial jak najszybciej. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  29. Małogosiu straszne to, o czym pisałaś... Aż szkoda słów:( Ja też mam ciagle jakieś przeboje z tą służbą zdrowia. Sytuacji było wiele, ale opiszę Ci jedną z nich. Około roku temu zatrułam się bardzo mocno. Wymiotowałam przeokropnie, potem już nawet nie miałam czym. Potwoenie bolał mnie brzuch. Potem zaczęła boleć głowa, ale tak, że ból był nie do wytrzymania. Tabletki nie mogłam zażyć żadnej, bo wszystko zaraz lądowało w toalecie... Zadzwoniłam po pogotowie, dostałam kroplówkę. Wiesz jak lekarz skomentował moje przybycie na pomoc wieczorową...? "To co, zawsze jak pani niedobrze wzywa sobie pani pogotowie...?" Miał przy tym perfidny uśmiech na twarzy. Wściekła jestem nie na niego, lecz na siebie, bo tego nawet nie skomentowałam. Za miękka jestem, a niekompetencją i chamstwem trzeba walczyć. Rozumiem, że można popełnić błąd, lecz nie rozumiem zupełnie jak ktoś kto ma DBAĆ o pacjenta może być arogancki i zupełnie obojętny...
    Współczuję Ci szczerze tego, co przeszłaś. Bo, myślę, gdybyś z synkiem była otoczona ciepłem i zainteresowaniem, nie wywołałoby to u Ciebie takich emocji... Trzymaj się kochana i uściskaj małego cukiernika!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. to jakis koszmar to co opisalas,czy doczekamy sie kiedys normalej slizby zdrowia,rece opadaja :(

    OdpowiedzUsuń
  31. Współczuję koszmarnej sytuacji z naszą służbą zdrowia. Wiem, o czym piszesz, bo też mam małe dziecko, które gdy złamało obojczyk to nawet nie zostało owinięte bandażem elastycznym, bo szpital wojewódzki takowego nie miał...Normalnie nóż w kieszeni się otwiera.
    Pozdrawiam, życząc zdrowia Synkowi

    OdpowiedzUsuń
  32. Małgosiu, mam nadzieję, że synkowi robili RTG płuc w tym szpitalu oraz testy tuberkulinowe na gruźlicę, wbrew pozorom to wcale nie jest taka rzadko spotykana choroba w naszych czasach... Przytulam mocno, życzę duuuuużo zdrówka i koniecznie pójdzcie do pulmonologa, jeśli kaszel będzie trwał nadal, koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  33. Małgosiu strasznie współczuję ci tego co przeszliście. Dla Twojego Synka duzo zdrowia zycze.
    Masz rację lekarzami nie jesteśmy i skoro ktoś już jest specjalistą, tzn że " sie zna". Tak myslimy. Komuś ufać trzeba. Ja tez zaufałam i dzięki temu straciłam jedno z moich dizeci. ... nic nie napiszę na temat leczenia i opieki medycznej w Polsce.
    Trzymam kciuki - Dorota

    OdpowiedzUsuń
  34. Małgoniu, tyle razy do Ciebie zaglądałam...i szczerze mówiąc martwiła mnie ta długa przerwa.
    Współczuję Wam z całego serca. Wiem przez co przeszłaś... Mój syn jest astmatykiem. Borykaliśmy się z chorobą całe dwa lata, zanim lekarze postawili ostateczną diagnozę. Był 13 razy w szpitalach! Kilkakrotnie dusił się i w środku nocy był reanimowany. Z uchem miał identyczny przypadek - podczas ostrego stanu zapalenia ucha, pękła mu błona bębenkowa. Miał wówczas 40% ubytku słuchu. Ale pocieszę Cię, błona się na nowo regeneruje i sprawność słuchowa powróciła w 100% :))
    Oj, mogłabym książkę napisać na temat perypeti zdrowotnych mojego synka. Na szczęście chłopisko będzie miało w tym roku 15 lat. Patrzy na mnie z góry...wzrost 185cm :)
    I Twój synuś też wyrośnie na zdrowego, pięknego młodzieńca.
    Ściskam Was serdecznie; Ciebie i małego Igorka :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Oby już teraz wszystko dobrze się układało...

    OdpowiedzUsuń
  36. Oh, I am sorry to hear of the illness in your family. It is so good to see your little son doing something: o) I will pray for you all. Please, continue being strong. God bless you all.

    Hugs

    OdpowiedzUsuń
  37. Małgosiu, choroba dziecka to fatalna sprawa.Najgorsza jest bezsilność.
    Kultura osobista lekarzy pozostawia wiele do zyczenia-nic ich nie tłumaczy.Kazdy z nas kiedys trafił na doktora,który był arogancki.
    Ale są tez lekarze życzliwi, dociekliwi, mądrzy.Obysmy z takimi mieli jak najczęściej do czynienia.Pamietajmy jednak, że organizm ludzki,to nie maszyna, gdzie wszystko mozna przewidzieć i od razu zdiagnozować.Lekarze widzą, leczą różnych pacjentów, nie tylko nasze dzieci, więc pewne sprawy nie są dla nich tak jednoznaczne i oczywiste, jak dla nas.Stąd często takie, a nie inne postępowanie.
    Spróbuj ograniczyć do minimum produkty mleczne i potencjalnie alergizujące-orzechy, cytrusy, truskawki-nawet jeżeli nie jest uczulony.Ugotuj kaszę jaglaną- pomaga wydalic nadmierną ilość wydzielin.A może pojedz w czyste góry lub nad morze.
    Pozdrawiam Anna

    OdpowiedzUsuń
  38. Bardzo Ci współczuję i mam nadzieję, że wszystko zmierza już w dobrym kierunku, a Twój synek będzie się cieszył pełnią zdrowia przez resztę roku.

    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  39. Tak mi przykro, biedny maluszek :( Trzymam kciuki za Was, żeby już teraz wszystko było z górki, żeby Igorek szybko wyzdrowiał.
    Bezmyślność i braz zrozumienia chyba niestety są wszędzie... Wczoraj przyleciałam do Stanów, na granicy kazano mi wrzucić walizkę do maszyny, która sprawdza czy mam w niej kiełbasę (nie miałam). Walizki podnieść nie mogę, bo odklejają mi się siatkówki. Żaden z urzędników mi nie pomógł, a kiedy powiedziałam, że walizki nie podniosę, bo mogę stracić wzrok, usłyszałam niewzruszone: "nie obchodzi mnie, co pani może stracić". Jeden pan z kolejki mi pomógł, ja byłam tak roztrzęsiona, że się nie mogłam uspokoić cały wieczór... Mąż pisze list ze skargą (niestety leciałam bez niego), tylko tyle można zrobić, i właśnie ta bezsilność w zetknięciu z obojętnością, chamstwem jest najgorsza...
    Serdecznie Ciebie, Małgosiu, pozdrawiam! M.

    OdpowiedzUsuń
  40. Ech, zjadło mój post, piszę jeszcze raz zatem! Bardzo mi przykro z powodu tego, co przeżyliście, biedny maluszek, tyle się nacierpiał... :( Mam nadzieję, że teraz będzie już z górki i że Igorek szybko wyzdrowieje.
    Pisałam o moich własnym wczorajszym zetknięciu z bezmyślnością i chamstwem, ale też zjadło, a że jeszcze dziś roztrzęsiona jestem to może kiedyś na blogu...
    Serdecznie Ciebie, Małgosiu, pozdrawiam i trzymam za Was kciuki! M.

    OdpowiedzUsuń
  41. Przykro mi, że tak rozpoczał się Wasz nowy rok :( mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej i, że synek szybciutko nabierze cił i zdrówka! Wygląda uroczo :) Uścickaj go serdecznie! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  42. Bardzo, bardzo Wam kochane wszystkim dziękuję za komentarze i słowa wsparcia oraz rady, z których napewno skorzystam. Tyle życzliwosci i ciepła od Was płynie, to podnosi na duchu w trudnych chwilach. Widzę, że wiele z Was ma podobne doświadczenia, co niestety jest przykrą wiadomością.Bardzo ciepło Was pozdrawiam i dziękuję za Waszą obecność.
    Dzięki Wam robi mi się ciepło na serduchu.

    OdpowiedzUsuń
  43. Malgosiu...szczerze wspolczuje Ci tak smutnych i jednoczesnie przerazajacych dni. Wyobrazam sobie jak trudne chwile przezyla Twoja rodzina. Mam nadzieje,ze Twoj synek kazdego dnia czuje sie silniejszy i zdrowszy a te nieprzyjemne dni stana sie jedynie niemilym wspomnieniem.
    To przerazajace i niepokojace jak wiele niekompetencji i braku profesjonalizmu spotkalo Cie ze strony osob, ktore z natury powinny pomogac. Szczerze mowiac w przeszlosci mialam rowniez bardzo trudne chwile i gdyby nie ta wszem i wobec krytykowana"matczyna nadopiekunczosc" nie mam pojecia jak potoczylaby sie historia choroby mojego dziecka. Wiele osob zapomina ,ze to wlasnie mama zna dziecko najlepiej i to wlasnie ona zauwaza pierwsza nieprawidlowosci w zachowaniu dziecka.
    Zycze calej Twojej rodzinie duzo, duzo zdrowia i oby kolejne dni roku okazaly sie dla Was szczesliwe i pelne spokoju...Ania

    OdpowiedzUsuń
  44. Trafiłam tu przez przypadek - a może zrządzenie losu? :)

    Dokładnie rozumiem co przeszliście, bo my mieliśmy prawie identyczną drogę - całą poprzednią wiosnę przewlekły katar, bez żadnych innych dodatkowych objawów. Na początku czerwca przez trzy dni bardzo wysoka temperatura, każdego z tych dni ogladał go pediatra... czwartej nocy nasze dziecko przez pół godziny płakało tak, jak by go ktoś żywcem ze skóry obdzierał - pękła mu błona bębenkowa. U pediatry dowiedzieliśmy się, że może stracić słuch w tym uchu. Laryngolog (ze sławetnego Medincusa w Warszawie, filli osławionych Kajetan) skierował go na operację wycięcia migdała i drenażu uszu. Tak nierzyczliwej osoby jak ten lekarz, nie spotkałam jak żyję.
    Termin operacji? Za rok.
    Czy dziecku nie zaszkodzi tak długi czas oczekiwania? wzruszenie ramion
    Co można zrobić żeby przyspieszyć operację skoro jest konieczna? zapłacić
    Ile wtedy trzeba czekać? 6 miesięcy

    Ręce opadają.

    Przy kolejnej infekcji trafiliśmy przez przypadek do Pani doktor, która jest pediatrą-alergologiem. Młody był cały zakatarzony, zapuchnięty, płuca sobie wypluwał. Przy pomocy inhalacji wyleczyła go z tej infekcji, przy okazji udrożniła mu jedno ucho a teraz "pracujemy" nad udrożnieniem drugiego. Jeśli nam się to uda, prawdopodobnie operacja będzie zbędna. Dodatkowo, mój syn który ma w tej chwili 3 lata i 4 m-ce, zaczął mówić zdania i powtarzać wszystkie słowa które słyszy. Nic trudnego w tym wieku? A jednak - miesiąc temu porozumiewał się przy pomocy gestów i 11-stu słów:)

    Trzymam kciuki żebyście w końcu trafili na lekarza a nie na konowała - a takim lekarzom jakich opisujesz, powinno być cofnięte prawo do wykonywania tego zawodu.

    OdpowiedzUsuń
  45. Przytulam :* i życzę zdrowia!!!

    OdpowiedzUsuń
  46. Małgosiu, słów mi brak... Niekompetencja służby zdrowia i mnie osłabia. Też mam synka i rozumiem doskonale Twoje rozterki. /:
    Życzę dużo zdrowia Wam wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  47. Małgosiu, mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze.
    Zapraszam Cię do siebie po wyróżnienie i serdecznie pozdrawiam.

    http://penelopia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  48. Malgosiu...zapraszam Cie serdecznie na swoj blog po wyroznienie...Ania

    OdpowiedzUsuń
  49. Przepiękne te zdjęcia dziecka. Sliczny jest maluszek.

    OdpowiedzUsuń
  50. Bardzo dziękuję za wizytę u mnie i ciepłe słowa. Myślałam ,że osoby które posiadają tak wiele komentarzy nie odpisują takim "nowym" jak ja... a tymczasem... dziękuję. Na sushi zapraszam i na winko roboty mojego taty...pyszne...

    OdpowiedzUsuń
  51. PS: Przeczytałam Twoje słowa z profilu. Pięknie napisałaś o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  52. zgroza... dobrze, że z Igorkiem ju z lepiej... trzymam kciuki za pełny powrót do zdrowia. Ech fatalnie z tymi lekarzami bywa.... mieć zdrowie to szczęscie !
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  53. Moc dobrych myśli dla Was... :) Pozdrawiam i mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży... Biedne maleństwo

    OdpowiedzUsuń


Related Posts with Thumbnails