I znów o róży, cóż począć lubię ten kwiat. Chciałam Wam dziś pokazać, jak kiedyś przyozdobiłam ścianę w przedpokoju. Była "goła", czegoś jej brakowało. Pomyślałam, że miło będzie, kiedy moich gości będą witały kwiaty. No i tak powstał pnący się dekor. Niestety dziś jest tylko wspomnieniem. Mój mały synek miał inną wizję na tą ścianę.Kochając wszystko czym można rysować, podczas mojej nie uwagi, stworzył tam własną impresję;)) Na drugiej fotografii róża malowana suchymi pastelami.Ta ustrzegła się przed talentem mojej ptaszyny;)
śliczne , subtelne jak prawdziwe .. Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńNo to synek odziedziczył po Tobie malarskie talenty!
OdpowiedzUsuńPiękne róże!
Pozdrawiam
Synek stwierdził, że skoro mama może rysować po ścianie, to on też może :) Śliczna ta róża, szkoda, ze już nie ma tego malunku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dzieci potrafia byc bardzo kreatywne ;-) pamietam jak moje byly jeszcze male i rysowaly wszystkie sciany ,do wysokosci ich wyciagnietej 4-ro letniej raczki
OdpowiedzUsuń